Wyobraźcie sobie, że otwieracie szufladę pełną prastarych gier i spośród pudełek z tytułami pokroju Maniac Mansion i The Secret of Monkey Island nieoczekiwanie wyciągacie jeszcze jedną przygodówkę firmy LucasArts, w którą jakimś sposobem nigdy dotąd nie zagraliście. Takie właśnie doświadczenie ma zapewnić Thimbleweed Park – pierwsze od ponad 25 lat wspólne dzieło Rona Gilberta i Gary’ego Winnicka, wracające do korzeni gatunku point-and-click i powstające w duchu wymienionych wyżej produkcji. Legendarni deweloperzy pojawili się z omawianym projektem na Kickstarterze, prosząc o 375 tysięcy dolarów na jego realizację. Jeśli ich życzeniu stanie się zadość – a nie wydaje się, by miało być inaczej, sądząc po niebywale dynamicznym napływie gotówki na stronie zbiórki – tytuł ukaże się na komputerach osobistych (Windows, Mac, Linux). Jego premierę zaplanowano wstępnie na czerwiec 2016 roku, ale twórcy z rozbrajającą szczerością zapowiedzieli, że przypuszczalnie nie wyrobią się na ten termin (żeby jakość gry mogła na tym zyskać, rzecz jasna).
Tytułowy Thimbleweed Park to miasteczko, w którym toczy się akcja gry. Niegdyś był to dobrze prosperujący ośrodek biznesowy, lecz dziś jest to zaledwie cień dawnej świetności – niezbyt radosne miejsce, które istnieje, jak to wyrażono w opisie na stronie zbiórki,
„bez żadnego sensownego powodu”. Rzecz jasna, przygodówka duetu Gilbert i Winnick nie powinna być ponura – humoru dostarczą przeróżne dziwactwa (również nadprzyrodzone), których świat gry jest pełen, a także niecodzienne kreacje postaci.
Dotyczy to zwłaszcza grywalnych bohaterów, których będzie aż pięcioro. W punkcie startowym fabuły poznamy dwóch detektywów, wezwanych, by zbadali sprawę trupa znalezionego w rzece tuż za miastem; Delores, która zapoznaje się z treścią testamentu po swoim bogatym wuju; szwendającego się po zdewastowanym cyrku klauna Ransome’a, obłożonego klątwą sprawiającą, że nie może pozbyć się makijażu i przebrania; wreszcie Franklina, który budzi się na trzynastym piętrze hotelu Edmund w Thimbleweed Park i odkrywa ze zdziwieniem, że jest martwy.
Między bohaterami będziemy przełączali się w dowolnym momencie. Oldskulowość oznacza nie tylko 8-bitową, rozpikselowaną grafikę, ale także intefejs rodem z lat 80., przypominający do złudzenia system SCUMM, który został opracowany na potrzeby
Maniac Mansion i wykorzystany w wielu kolejnych dziełach
LucasArts. Ponadto twórcy obiecali wiele
„znaczących” zakończeń, długie godziny zabawy, setki lokacji do odwiedzenia, a także dwa poziomy trudności dla graczy o różnym stopniu zaawansowania.
Na koniec wspomnijmy, że zaklepanie własnej cyfrowej kopii
Thimbleweed Park (gdy gra zostanie ukończona) wiąże się z wydatkiem w wysokości 20 dolarów, czyli ok. 67 zł. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by wspomóc twórców większą kwotą i zapewnić sobie szereg dodatkowych upominków.
Źródło:
"Draug" - GRY-OnLine
|
Klemens
|
2014-11-19 06:45:38
|
|